Enduro 7 CZYTAJ BIO AUTORA
Przeczytanie tego artykułu zajmie Ci: 5 min.
Po co daszek w kasku enduro?
Mały, z pozoru nieistotny, ale za to bardzo przyjemny dla oka. Daszek w kaskach enduro, bo o nim mowa, to dla części motocyklistów offroadowych absolutny must have. Z kolei inni uważają, że to niepotrzebny dodatek, a jego rzekoma funkcjonalność sprowadza się wyłącznie do ochrony przed słońcem. Czy ten kawałek tworzywa, montowany w kaskach, rzeczywiście do czegoś się przydaje? Sprawdźmy to!
Po pierwsze – kask offroadowy różni się od tego, który zakładamy na szosę. Nie posiada szyby, ma mocno wysuniętą szczękę oraz filtry, które hamują kurz i pył, zapewniając przy tym odpowiednią cyrkulację powietrza. No i jest jeszcze daszek – bohater dzisiejszej dyskusji.
Co z tymi daszkami?
Daszek przede wszystkim chroni przed słońcem – to jego główne zadanie. Da radę także z deszczem czy błotem, jednak tutaj do pełni szczęścia potrzebne będą także gogle. Co prawda, taki dodatek nie pomoże w każdej sytuacji. Na torze, przy starcie kamienie lecą pod kątem 30-45° i kawałek plastiku raczej na niewiele się zda. Mimo to dalej jest popularny – dla wielu po prostu niezawodny. I nie ma co ukrywać – w połączeniu z dobrymi goglami po prostu daje radę!
A skoro przeszliśmy do gogli, to jakie wybrać? Na co zwrócić uwagę myśląc o torze motocrossowym i jeździe offroad?
Na pierwszy ogień idzie szkło, a raczej plastik. Szybka może być pojedyncza lub podwójna. Wybierać można pomiędzy przezroczystymi i lustrzanymi szkłami, z tym że w wielu przypadkach szybki można swobodnie wymieniać. I to jest wygodne! Przezroczyste na pewno lepiej się sprawdzą w przypadku ograniczonej widoczności, kiedy słońce jest schowane za chmurami. Dlatego też to najlepszy wybór do lasu. Tam, gdzie światło jest ostrzejsze i nie wjeżdża się zbyt często w cień – głównie na torze – stawia się z reguły na szyby lustrzane.
Równie ważny jest sam nosek – nie tylko chroni przed obrażeniami i brudem, ale pomaga w zachowaniu stabilności gogli. Czasami jednak jest on zbędny i się go pomija – ale to głównie ze względu na kształt kasku.
Po ogarnięciu podstaw, pora przejść do szczegółów, a jest nad czym się zastanawiać. W grę wchodzą takie detale jak właściwa pianka, pasek, ramka czy wyloty powietrza, ale po kolei!
Taka pianka zyskuje na wartości, kiedy dobrze przylega do twarzy, nie powoduje odparzeń i pochłania wilgoć. Sam pasek – przynajmniej ten z wyższej półki – jest od wewnątrz powlekany silikonem, co zapobiega zsuwaniu się gogli. Można by wymieniać jeszcze długo, ale wniosek zawsze będzie taki sam. Warto trochę dopłacić i postawić na sprzęt z wyższej półki. To się zwróci – na torze.
Kolejnym problemem, z którym trzeba się zmierzyć, jest wentylacja. Każdy, kto chociaż raz jechał z zamglonymi szkłami, wie o czym mówię. Ogólnie zasada jest prosta: nie wentylujesz to nie jeździsz albo jeździsz bez gogli. Z reguły, im większe otwory pod gąbką, i im więcej otworów wentylacyjnych w ramce gogli, tym lepiej dla Twojego szkła. Specjalne systemy, takie jak chociażby AntiFog na pewno są dobrym rozwiązaniem, jednak czy zawsze i bezkompromisowo spełniają swoje funkcje?
Pewnie, że nie – w niektórych przypadkach nie możemy przecież wymagać cudów. Mówię głównie o hard enduro, gdzie widok zawodnika, który zatrzymuje się, by któryś raz z kolei pokonać jedną przeszkodę, jest czymś naturalnym. Tylko nielicznym udaje się za pierwszym razem przejechać tartak czy matrix’a. Zresztą… Widzieliście Red Bull Megawatt z 2018 r.? Kamienie i drewniane belki potrafią dać w kość, nawet najlepszym.
Takie przerwy, zastoje i ciągłe zwalnianie tempa nie sprzyjają “łapaniu powietrza” i właściwej cyrkulacji, przez co szybki gogli łapią parę – nawet te najlepsze. No, w końcu to hard enduro – nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Mimo to gogle ciągle pozostają niezbędne. A daszek? To właśnie on je chroni przed nadmiernymi obrażeniami. Można powiedzieć, że obydwa komponenty się uzupełniają i razem dają kompleksową ochronę.
Słońce, błoto, kamienie – z tym wszystkim można sobie poradzić – im lepszy sprzęt, tym większa skuteczność, to jasne jak słońce. A co z wszystkimi komentarzami o nieprzydatności daszków? W końcu nie zawsze jest przydatny, a czasami bywa problematyczny – przynajmniej takie pojawiają się głosy.
Cóż, nie da się ukryć, że niewłaściwie używany, może być bardzo problematyczny. Jeżeli jesteś swoim enduro na szosie, manetkę kręcisz do oporu, a na liczniku masz już 500+ to rzeczywiście, daszek nie jest tutaj potrzebny, tak samo, jak nie jest potrzebny w innych kaskach do jazdy szosowej. Dodatek, który powstał z myślą o offroad’owej jeździe nie musi się przecież sprawdzać w innych warunkach.
Mimo to nawet najwięksi sceptycy nie mają powodów do obaw. Daszki w kaskach (przynajmniej większości z nich!) łatwo się reguluje lub nawet demontuje.
A Wy? W czym jeździcie? Upalacie w lesie z daszkiem czy bez niego? I co z goglami? Parują czy jakoś sobie z tym radzicie? Koniecznie dajcie znać!
Ocen: Po co daszek w kasku enduro?
Uważasz, że to był dobry artykuł? A może coś jest niezrozumiałe?
Autor tego materiału czeka na Twój komentarz. Serio.
